Trzy dni z „Giselle” Akrama Khana

Data: 11/12/2020

Trzy dni z „Giselle” Akrama Khana

Minęły mi błyskawicznie i myślę, że będę jeszcze do niej wracała.

„Jest niespodzianka, która odnawia każde spojrzenie, i im bardziej bada się dzieło, w im większą bliskość z nim się wchodzi, tym bardziej staje się nieuchwytna, a wyczuwalna” – mówił o nowatorskich dziełach Paul Valéry. „Giselle” Akrama Khana jest właśnie taką „dobrą niespodzianką”, kolejnym baletem przeczącym tezie o „estetyce baletu opornie poddającej się jakimkolwiek zmianom”. Jej światowy sukces rozpoczął się w 2016 roku w Palace Theatre w Manchesterze, dzięki English National Ballet znajduje się teraz w onlinowej, oferującej trzydniowy dostęp do wybranych spektakli, wypożyczalni „Ballet on demand”.

„It was so important to me to respect the original. With a work as sacred as Giselle, it would be easy to say Fuck off and make something that’s the exact opposite. But I realised you have to listen to it and open yourself up to it.” (To było dla mnie bardzo ważne, aby uszanować oryginał. Z dziełem tak świętym jak Giselle, łatwo byłoby powiedzieć Fuck off i zrobić coś, co byłoby jej zaprzeczeniem. Ale zdałem sobie sprawę, że trzeba się w to dzieło wsłuchać i na nie otworzyć” – opowiadał choreograf, przyznając, że „Giselle” w dziewiętnastowiecznej wersji, przed przyjęciem propozycji na nową realizację tego kultowego tytułu, widział tylko raz.

Czytaj też The Guardian: Akram Khan’s refugee Giselle: „A real woman in a catastrophic situation”

Szanując oryginał zmienił fabułę, jego bohaterowie są pracownikami odzieżowego koncernu (pamiętajmy, że Giselle zajmowała się tkactwem); choć zapowiedzi prasowe sugerowały przyziemne osadzenie tematu w aktualnym w czasie prób temacie imigranckim, Khan stworzył sugestywny, mistyczny, spektakl o miłości, którą pokonały nierówności społeczne i słaby charakter Albrechta. W choreografii i warstwie wizualnej wyczuwalne są wielokulturowe inspiracje, język choreograficzny Khana jest bogaty i różnorodny. Czerpie z wielu stylów i technik: tańca współczesnego, ludowego, dworskiego, klasycznego (drugi akt został zbudowany z użyciem pointes), Kathak; pojawiają się też cytaty z oryginału, niektóre sceny mogą kojarzyć się z ożywionymi scenami tanecznymi przedstawianymi na malowidłach naskalnych. Mistyczną atmosferę, daleką od estetyki baletu romantycznego z czasów Théophile’a Gautier, Julesa Perrota i Jeana Coralli’ego, podtrzymuje współczesna muzyka włoskiego kompozytora Vincenza Lamagna, w której nie zabrakło motywów z „Giselle” Adolphe’a Adama. Także kostiumy zaprojektowane przez Tima Yip’a i charakteryzacja postaci. Willidy nie są w tej inscenizacji eterycznymi zjawami tańczącymi na czubkach palców w romantycznych paczkach z przypiętymi na tyle gorsetów skrzydełkami i z włosami upiętymi w koczek. Wyglądają naprawdę groźnie, gdyby nie to, że drugi akt nie jest już „cmentarnym dancingiem”, tylko dzieje się w opuszczonej fabryce, wyobraźnia mogłaby podpowiedzieć, że urzędują i odprawiają swoje obrzędy na jakimś mrocznym wrzosowisku; włosy mają rozpuszczone jak czarownice, zamiast niewinne wyglądających gałązek mirtu trzymają w rękach kije bambusowe. Albrecht nie spaceruje po scenie w długim romantycznym płaszczu i w księżycowej poświacie.

Z tradycyjnych wersji znamy kilka ujęć jego postaci oraz Batyldy, bardziej lub mniej sympatycznych, różnie bywały też rozwiązywane sceny śmierci Giselle (przez samobójstwo albo atak serca) oraz zakończenia spektaklu. Albrecht w wersji Akrama Khana nie bawi się Giselle, jest w niej szczerze zakochany, pod koniec pierwszego aktu ujawnia się jednak jego niezdecydowanie. Słusznie więc Mirta ma ochotę go zadźgać. Czy jej się to udało i jaką postawę przyjęła Giselle? Czy powstał nowy „prawdziwy poemat, choreograficzna elegia pełna czułości i uroku”? Tak, tuż po prapremierze w 1841 roku, pisał o pas de deux głównych bohaterów Théophile Gautier. Zachęcam do obejrzenia spektaklu. Link do nagrania znajdą Państwo w tym miejscu. Obsada z Tamarą Rojo w tytułowej roli jest genialna.

#Zostańwdomu i oglądaj taniec!