„Romeo i Julia” Krzysztofa Pastora. Balet polityczny czy historia miłosna?

Data: 16/07/2021

„Romeo i Julia” Krzysztofa Pastora. Balet polityczny czy historia miłosna?

Tekst ukazał się: tutaj

Wróciłam po latach do „Romea i Julii” w choreografii Krzysztofa Pastora i Państwo też to mogą zrobić. Do 15 września przedstawienie zarejestrowane 27 lutego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w wykonaniu Polskiego Baletu Narodowego bezpłatnie udostępnia OperaVision.

O „Romeo i Julii” Williama Szekspira, w baletowych odsłonach Leonida Ławrowskiego, Johna Cranko, Kennetha McMillana, Aleksieja Ratmańskiego, Matthew Bourne’a, które zawdzięczamy genialnej muzyce Siergieja Prokofiewa, pisałam już kilka razy, wspominając też różne możliwe konteksty, jakie wynikają z wystawiania co raz to nowych wersji tego samego tytułu. Jednym z nich jest przenoszenie akcji z renesansowej Werony w czasy współczesne, w miejsca i okoliczności nowe, tak jak chociażby zrobił to Matthew Bourne przenosząc akcję do „bliżej nieokreślonego instytutu poprawczego, w którym Julia jest molestowana przez średnio inteligentnego, ale posiadającego nad nią władzę strażnika Tybalta, Romeo jest synem bogatych rodziców, którzy rozwiązanie problemów wychowawczych przerzucają na niesprawdzone placówki i myślą, że wszystko da się załatwić pieniędzmi, Merkucjo jest gejem w związku z Baltazarem, rola ojca Laurentego jest przepisana na wielebną Bernadette Laurence.”

Krzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego, niedawno wyróżniony przez prezydenta Republiki Litewskiej Krzyżem Oficerskim Orderu za Zasługi dla Litwy (w 2017 roku miałam przyjemność uczestniczyć w gali, podczas której ówczesna minister kultury Liana Ruokytė-Jonsson doceniła wkład polskiego choreografa w rozwój litewskiego baletu i wręczyła mu najwyższe litewskie odznaczenie w dziedzinie kultury: Honorową Złotą Gwiazdę „Nieś swoje światło i nie przestawaj wierzyć”, czegoś ślad pozostał w POLITYCE w notce „Dyrektor Obojga Baletów” ), swoją wersję „Romea i Julii” stworzył w 2008 roku dla Szkockiego Baletu Narodowego, na scenę TW-ON przeniósł ją w roku 2014. Prawo do wystawiania choreografii otrzymali również Joffrey Ballet i Litewski Narodowy Teatr Opery i Baletu. Zaś w połowie kwietnia dział literacki i marketingu TW-ON poinformował o „wyjątkowej okazji” obejrzenia tego tytułu na platformie OperaVision. I na pewno warto to zrobić.
PBN jest w rewelacyjnej formie, para tytułowych bohaterów, Yuka Ebihara i Patryk Walczak, jest doskonale dobrana, soliści i zespół są utalentowanymi i doświadczonymi artystami baletu świetnie kreującymi przypisane im role; bohaterowie dramatu, dzięki dobrze skonstruowanej dramaturgii spektaklu (Willem Bruls) i dynamicznej choreografii Krzysztofa Pastora są wiarygodni, żywi, autentyczni, pomimo braku, ważnego w sztuce Szekspira, wątku fatalnego zbiegu okoliczności.

Jest to jednak uniwersalnie opowiedziana historia miłosna, bazująca na libretcie Siergieja Prokofiewa, którą w zasadzie tylko dzięki projekcjom filmowym, scenicznym kostiumom i sięgając po program, możemy umiejscowić w faszystowskich Włoszech Mussoliniego, w czasach terroryzmu Czerwonych Brygad i w latach rządów Berlusconiego. Bo nie jak u wyżej wspomnianego Matthew Bourne’a, za sprawą całkowicie nowej, ale wciąż wiernej duchowi oryginału fabule.

Teraz, w onlinowej wersji, te elementy społeczno-polityczne, które już słabo zaistniały w przedstawieniach na żywo i można je było traktować wyłącznie umownie, gdyż nie miały praktycznie żadnego przełożenia na działania bohaterów, sposób zbudowania fabuły, są jeszcze mniej dostrzegalne. A materiały promocyjne dość obszernie lansujące tezę, że Krzysztof Pastor z Willemem Brulsem „Miłość i śmierć, które dominują w dramacie, pokazali w kontekście społecznego konfliktu (…) jego historię wpisali we włoskie tło społeczne XX wieku, tak charakterystyczne dla naszych wspólnych europejskich doświadczeń”, że w spektaklu „Podziały społeczne wciąż odradzają się i eskalują konflikty – polityczne, etniczne, religijne i wszelkie inne. A na ich tle zawsze rozgrywa się jakaś tragedia miłosna młodych, których ponadczasowym symbolem pozostają Romeo i Julia ”, mogą jedynie w odbiorcach wywołać uzasadniony dysonans poznawczy.