Data: 05/12/2021
Jesteśmy na wojnie i musimy się mobilizować. Nie jest to walka z obcym krajem. Wróg jest tuż obok, jest nieuchwytny i niewidzialny. Potrzebne jest zjednoczenie narodowe. Tak mniej więcej zaczyna się „8 Rue de l’Humanité” (angielski tytuł: „Stuck Together”), francuska komedia w reżyserii i z udziałem Dany Boona, którą niedawno obejrzałam na Netflixie.
Film nie jest najwyższych lotów, ale jak już zaanonsowałam znajomym na Facebooku, przez pierwszą godzinę bawiłam się dobrze. Może to zabrzmi nieco przewrotnie, Covid nas nadal bezwględnie atakuje, miło było sobie jednak przypomnieć czasy początku pandemii, związane z nią lęki, obsesje, obostrzenia, gesty solidarności. Nie będę w tym miejscu rozpisywać się o istotach bezmyślnych, które nawet, kiedy śmierć im zagląda do oczu twierdzą, że to nie wirus i szczepić się nie będą. Są to przypadki z cyklu „beznadziejne”, nadające się w moim odczuciu do przymusowej izolacji. Psychiatria jest jednak podobno u nas w zapaści, a ponadto nasz rząd (tropiący wprawdzie wrogów bezustannie) ceni sobie prawa i wolności obywatelskie, tak bardzo, że prędzej umrą wszyscy niewinni niż durniom spadnie włos z głowy.
Tak więc, jeśli mają Państwo ochotę zobaczyć film ludzki (z pewnością nie należący do sztuki wyrafinowanie wysokiej) o grupie mieszkańców uwięzionych w jednej z paryskich kamienic, popatrzeć sobie nie tylko na nich, ale i na nas wszystkich żyjących w czasach zarazy, przypomnieć sobie jej wczesną fazę: wciąż towarzyszących nam maseczek, jednorazowych rękawiczek (cóż to był za towar deficytowy), przyłbic (one już chyba akurat wyszły z mody), mierzenia temperatury, dezynfekcji, społecznego dystansu, pustych ulic, zamkniętych barów, dzieci i psów uwięzionych w domach, zdalnego nauczania, pracy i zajęć fitness online, amatorskiej twórczości internetowej, pogoni za szczepionką, reglamentowanych zakupów, „8 Rue de l’Humanité” jest na pewno dla Was. Zdradzę, że trochę smutku, choć optymistycznie przedstawionego również się w tym obrazie pojawia.