Data: 13/05/2020
4/ 6
Trucizna, chor. i reż. Marta Ziółek, Polski Teatr Tańca w Poznaniu
Koncepcja jest oryginalna, realizacja wciągająca w akcję, choć nie jest to jeszcze wyczyn na poziomie „Ballet for Life”, voguingowo-baletowego show Maurice'a Béjarta. Punktem wyjścia są średniowieczne obłędy taneczne. Ich rozwinięciem myśl, że taniec jest remedium na życie. Zdarza się, że pułapką, wtedy „lekarstwem na taniec jest taniec”. „Trucizna” to także, a może przede wszystkim, rzut okiem na krańcowo różne, w spektaklu Ziółek naturalnie się przenikające, formy tańca - balet i ciekawie ujęte tańce dworskie oraz voguing i krump. Efekt współpracy z Magdaleną Marcinkowską, współzałożycielką Kiki House of Army, pierwszego pierwszego vogue'owego house’u w Polsce oraz Piotrem ZONTĄ Królem, słynnym polskim krumperem.
To już nie pierwszy raz, kiedy Marta Ziółek odwołuje się do „Giselle”. Tym razem wykorzystała motyw willid nasłuchujących dźwięku zbliżającego się świtu oraz pas de deux Giselle i Alberta. Scena została skompowana w kampowej estetyce. Intrygujący pomysł, tancerka sprawiała jednak wrażenie niepewnie czującej się na pointach. Dlatego otwarte pozostaje pytanie, czy była to świadoma ironia, czy voguingowa fantazja za tym, co nieosiągalne. Przewrotnie zapowiedziana przyszłość „Trucizny” - bez zdradzania szczegółów finału - robi wrażenie.